piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział VIII - "Podchody"

Hime: Atakuje laserami w oczach XD
Naff: Wiem. Na dodatek mnie, bo publikuję ten rozdział i publikuję >D. Ja taka zła. Bez glukozy. Samotna. Tylko bigos i ja.
***
     Słońce przygrzewało dzisiejszego dnia, próbując swoimi promieniami pozbawić bladości każdego człowieka, który w nim spacerował. Tylko Aria nasmarowana wszelakimi filtrami z wielkim kapeluszem na głowie i w przewiewnej, żółtej sukience, szła spokojną, leśną dróżką, niczym się nie przejmując. Ciągnęła za sobą ogromną walizkę pełną najróżniejszych, pomocnych podczas podróży rzeczy. Poczynając od kół ratunkowych i wcale nie kończąc na papierach szkolnych, którymi musiała się zająć podczas tej krótkiej przerwy.
     Biorąc głęboki wdech, blondynka wtargała torbę na parking, gdzie stał już duży, żółty autokar. Na dworze był tłum ludzi. Na szczęście nikt nie zwracał na nią uwagi, nawet wtedy, gdy próbowała wpakować swoją ogromną walizkę do autobusu, wówczas każdy uczeń interesował się własnymi sprawami. Alex jako jedyny ją zauważył. Rozbawiony rozmowami z fankami, spojrzał na Arię siłującą się z bagażem.
     - Daj to - powiedział do niej, biorąc jej walizkę i wciskając ją do schowka autobusowego.
     Zaskoczona dziewczyna kiwnęła dziękująco głową. Nie spodziewała się, że to akurat Alex jej pomoże. Uśmiechnęła się w jego stronę.
     Zaraz za chłopakiem znalazł się ożywiony Jim
     - Ariaaaaa! - wystawił ręce w kierunku swojego osobistego obiektu wielbienia.
     Dziewczyna kompletnie go zignorowała. Odsunęła się na bok w dalszym ciągu uśmiechając do Alexa. James z rozbiegu wpadł na niedużą grupę dziewczyn, taranując je.
     - Wyglądasz na niewyspanego - powiedziała Aria, przyglądając się uważnie Alexowi.
     - Wydaje ci się - rzekł, ziewając spokojnie.
     Wyciągnął się w górę, pokazując tym samym, że nie dawno wstał. Otoczyło go kilka fanek, które ewidentnie olewał.
     Aria poczuła się lekko przytłoczona. Chłopak wyraźnie ignorował całe zgromadzenie, co nie zmieniało faktu, że została zepchnięta na drugi plan przez jego fanki. Jedna z dziewczyn nadepnęła na jej stopę obcasem, co wywołało u niej niemały ból, ktoś pchnął ją na autobus, ktoś przywalił jej z łokcia w polik. Całość chaosu spowodowała, że znalazła się za grupką szalejących dziewczyn, poturbowana i załamana. Czuła się wśród nich jak małe dziecko.
      Trzęsąc głową, spoglądała na nie z niedowierzaniem. James, który stał obok niej, uniósł do góry brew.
     - Zachowują się trochę jak dzikie zwierzęta - powiedział.
     - W takim razie niedługo rozszarpią Alexa jak kawał mięsa - dodała z westchnięciem Aria.
     Parker tylko zerknął do tyłu. Nic ani nikt nie mogło zatrzymać tego szaleńczego pędu. Bezradnie wszedł do autobusu, a tuż za nim popędził folwark zwierzęcy.
     Aria wymieniła znaczące spojrzenie z Jimem. Bez słowa, jako ostatni weszli do środka. Nie było zbyt wielu wolnych miejsc. William, vice-przewodniczący, przywołał dłonią Jamesa, przez co panna Bray została sama. Na szczęście znalazły się dwa wolne miejsca na szarym końcu busa. Zasiadła tam i wlepiła znudzone spojrzenie za okno. Samotność ani trochę jej nie przeszkadzała. Przynajmniej miała spokój.
     Nagle obok jej siedzenia znalazł się zakapturzony chłopak. Wpatrywał się przed siebie .
     - Co tam, przewodnicząca? - zapytał szarooki.
     Aria spojrzała na niego zaskoczona.
     - Alex - szepnęła - Co tu robisz? Czyżbyś miał dosyć walki fanek? - zaśmiała się cicho.
     W głębi duszy cieszyła się, że to własnie on tutaj usiadł. Nie zniosła by towarzystwa kogoś z trzeciej klasy. Większość z nich nie odnosiło się do niej z szacunkiem. Uważali, że jest małą, nic nie znaczącą panną z dobrego domu, która na siłę wepchała się na stanowisko przewodniczącej. Alex miał o niej inne zdanie. Cieszyła się z tego powodu i z uśmiechem przyuważyła, że ostatnio było między nimi coraz lepiej. Zdążyła go polubić.
     - Taa, mam dość - stwierdził cicho - Jesteś ostoją spokoju, dlatego przysiadłem się do ciebie -powiedział, zerkając na nią.
     Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
     - A więc oczekujesz, że przez całą drogę będziemy siedzieć w spokoju i milczeć? - spytała rozbawiona, ciekawskim głosem.
     - Lub zaproponuję miłą rozmowę - powiedział, odwzajemniając jej uśmiech, który był zaraźliwy. -Co lubisz robić w wolnym czasie, oprócz myślenia na ławeczce nocną porą? - zapytał Alex.
     - To moje główne hobby - roześmiała się Aria. - Wolnego czasu mam mało, więc niewiele mogę robić, ale... lubię śpiewać. Zawsze, wszędzie, ale gdy ludzie mnie nie słyszą - mówiąc to, spojrzała zamyślona w sufit.
     Do tej pory nikomu o sobie nie opowiadała. To dziwne uczucie. Czuła się, jakby jej tajemniczość była obdzierana ze skóry, co ani trochę jej nie przeszkadzało (dop. Naffa: może była sadystką).
     - A ty lubisz coś poza sportem i grami? - spytała zainteresowana panna Bray.
     - Pracuję - odpowiedział tajemniczo - Kiedyś malowałem, ale przestałem w momencie rodzinnego dramatu. Teraz tylko praca i rodzina - odpowiedział.
     - Malowałeś? - spytała zaskoczona Aria. - Namaluj mi coś - dodała z uśmiechem, przybliżając się do niego. Jej oczy świeciły się jak dwie latarki.
     - Wypadłem z wprawy - na jego policzkach pojawiły się czerwone plamy. Miał wrażenie, że zacznie żałować tej decyzji, w końcu od dawna już nic nie malował. Mimo tego, postanowił spróbować. W tym celu wyciągnął z torby ołówek.
     - Coś co kochaliśmy kiedyś robić i nagle przestaliśmy się tym zajmować, potrafi niespodziewanie powrócić i zaskoczyć nas swoimi efektami - powiedziała Aria z uśmiechem. - O takich rzeczach się nie zapomina - mówiąc to, wyjęła ze swojej torby podręcznej szkicownik i podała go Alexowi.
     W jej torbie, można było znaleźć w gruncie rzeczy wszystko.
     - No, cóż - zamyślił się przez chwilę i chwycił za szkicownik. - Ale pamiętaj, sama tego chciałaś -ostrzegł, zaczynając rysować twarz pięknej kobiety o długich włosach z bardzo dużą dokładnością.
     Aria przyglądała się każdej kresce z pełną uwagą. Dłonie Alexa wyglądały, jakby tworzyły zupełnie nowy świat. Przy tworzeniu był naprawdę skupiony. Nie przeszkadzał mu nawet trzęsący się autobus, który ruszył w drogę. Nie chciała przerywać transu w który wpadł. Cierpliwie czekała na efekty końcowe.
     Alex zanurzył się w świecie za którym tak tęsknił. Mimo tego, że miał dopiero 18 lat, zdążył już poznać czym jest dorosłość. Wiedział, że rzadko w niej mamy czas na swoje własne zainteresowania.
     Gdy tylko skończył ocknął się z transu.
     - Przepraszam, nie powinienem - powiedział, wzruszając ramionami.
     Dziewczyna zaśmiała się cicho.
     - Nie masz za co przepraszać. Miło było oglądać twoją pracę - powiedziała, spoglądając na gotowe dzieło. - Jestem pod wrażeniem.
     - Jak dojedziemy to możesz mi pokazać jak śpiewasz. Chyba, że wolisz tu i teraz - powiedział, uśmiechając się uroczo w jej stronę.
     Aria spojrzała na niego niepewnie.
     - Wolę w cichym i spokojnym miejscu - powiedziała, uśmiechając się do niego niewinnie.
     Alex ściągnął kaptur. Każdy był już czymś zajęty, więc mógł swobodnie rozmawiać. Nie wiedział tylko jak zacząć. Zamknął na chwilę oczy, skupiając się na swoich myślach. Starał się odgonić od siebie te najczarniejsze, związane z jazdą autobusem. Strasznie nienawidził autobusów. Zdecydowanie wolał swój motor.
      - Wiesz, Aria? - podjął rozmowę - Nawet cię lubię - powiedział z nagła, otwierając oczy.
     Gdy spojrzał w jej stronę, lekko się zdziwił. Właśnie opierała się o szybę z zamkniętymi oczami. Czy tylko go to zdziwiło?
     Aria nie słyszała już niczego, co się wokół niej dzieje. Zapadła w głęboki sen. Jej usta mimowolnie się rozchyliły, a oddech spowolnił. Nieprzespane noce musiały zrobić swoje.
     Gdy autobus zatrząsł się, jej głowa oderwała się od szyby i opadła na ramię Alexa.
     - Ta Aria się nigdy nie słucha - mruknął do siebie chłopak.
     Chwilę potem przykrył ją swoją kurtką.
     Arii nie przeszkadzały głośne wrzaski, a Alexowi kołyszący się autobus w wpatrywaniu się w jej twarz.
***
     Piaszczysta plaża, lazurowe morze, dzikie palmy, mocno prażące słońce. Wszystko takie ciche, takie spokojne. Tylko wycie mewy przerywa od czasu do czasu szum morza. No, niech będzie. Nie tylko mewa. Po prawej stronie stoi jakaś grupka cieszących się z Alexa dziewczyn, które drą się w niebo głosy, dalej stoją chłopacy, którzy śmieją się do rozpuku, gdzieś z boku James próbuje ukryć magiczną flaszkę w kieszeni, a Aria stoi na środku w swoim niewinnym, słomianym kapeluszu i spogląda załamana w słońce. A miało być tak pięknie.
     - To co, moi drodzy? - wykrzyknęła wuefistka w stroju kąpielowym, skacząc razem ze swoimi zderzakami do góry - Szykujcie się na podchody! Możecie podzielić się w czteroosobowe grupy!
     - O! - wykrzyknął Jim, podbiegając do Arii niczym zawodowy sprinter.
     Niespodziewanie pociągnął ją za sobą za rękę i wdarł się w sam środek sępich fanek, wyciągając od nich Alexa. Dziewczęce dłonie wystawiły się rozpaczliwie w jego stronę, chcąc go z powrotem do siebie przygarnąć.
     - My razem! - wrzasnął James z wyszczerzem.
     Aria spojrzała niepewnie na przyjaciela.
     - Ale to dalej trójka, Jim.
     Po kilku minutach wszyscy mieli już dobrane grupy. No, może prawie wszyscy. Pozostała tylko jedyna w swoim rodzaju, uzbrojona w kredki do oczu Catherina. Wuefistka spoglądała to na stojącą grupę 3-osobową to na nią.
     - Może dołączysz do nich? - zaproponowała.
     Blondynka spojrzała z pogardą na Jima i Arię. Dostrzegła również Alexa zainteresowanego komórką i krzyknęła:
     - Alex!
     Aria i James wymienili znaczące, załamane spojrzenia. Wiedzieli, że jest już za późno, aby zmienić bieg zdarzeń. Catherina dołączy do ich grupy.
     Przewodnicząca zdjęła kapelusz z głowy i zaczęła się nim wachlować, cicho wzdychając. Wychodzi na to, że czeka ich wszystkich naprawdę emocjonujący dzień.
     Catherina rzuciła się w kierunku Alexa, który nagle postawił krok w bok i chwycił za mapę trasy, którą mieli przejść.
     - Alex jak mogłeś?! - wygarnęła mu Cath, która leżała teraz z twarzą w piasku.
     Chłopak spojrzał na nią z góry z politowaniem
     - A ty skąd się wzięłaś? - zapytał, ziewając.
     Aria uśmiechnęła się rozbawiona na boku. Wierzchem dłoni starała się zakryć usta. Mimo śmiechu i dosyć głupiutkiej postawy Catheriny, musiała przyznać, że się jej boi. Motyw "kredki" był dla niej w najwyższym stopniu przerażający. Miała nadzieję, że gdy Alex do niej przemówi, Catherina nie zabije jej laserem w oczach. Lub kredką do oczu. Albo tuszem. Albo pudrem. Czymkolwiek, co jest kosmetykiem.
     - Chodźmy - powiedział Alex, ćwicząc się w mistrzostwach olewatorstwa.
      Jakieś dziewczyny w krzakach robiły mu zdjęcia, lecz zapomniały wyłączyć lampę. Postanowił, że nie będzie zwracał na to większej uwagi. Zbliżył się do Arii, która stała przed nim i ładnie się do niej uśmiechnął. Aria odwzajemniła uroczy uśmiech.
     Musiała przyznać, że ostatnio bardzo się do siebie zbliżyli. W jakiś sposób ją to cieszyło. Alex był inny, nie taki jak większość uczniów w tej szkole i choć wciąż nie znała jego kryminalnej tajemnicy, domyślała się, że nie jest to poważne przewinienie. Coś jej podpowiadało, że jest niewinny. W przeciwieństwie do niej.
     Aria posmutniała, wbijając wzrok w gorący piasek. Alex zauważył jej nagłą zmianę nastroju. Czyżby dalej go nienawidziła? Nie wiedział co miał z tym faktem zrobić.
     - Przepraszam, że byłem taki niemiły na początku - powiedział cicho do niej.
     Nie chciał, aby ktoś go usłyszał.
     Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.
     - Dlaczego nagle o tym mówisz? - spytała rozbawionym głosem. - Przecież nie mam ci tego za złe. Każdy ma prawo być czasem niemiły. Nie oczekiwałam od ciebie wylewności, gdy trafiałeś do tej szkoły - mówiąc to, szturchnęła go swoją drobną piąstką w ramię.
     - Ja po prostu nie potrafię być wylewny - powiedział to, odwracając wzrok w drugą stronę.
     Nagle miedzy nich wbiegła Catherina.
     - Aleeex! Daleko to jest? - zapytała, uwieszając się na jego ramieniu.
     Aria została przez nią odepchnięta na bok. Wcale jej to nie dziwiło. Wolała nie trącać się w tą "gorącą znajomość". Wzdychając cicho, spojrzała w bok. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a oni zmierzali piaszczystą plażą w nieznaną stronę. Warunek był taki, że mieli dotrzeć na miejsce, to znaczy do ośrodka, zanim się ściemni. A skoro to podchody, to i...
     - Strzałka - powiedziała cicho Aria, wskazując palcem na wyryty w drzewie symbol wskazujący drogę. Był skierowany w stronę lasu.
     Alex na jakiś czas pozbył się Catheriny. Chciał zagadać do Arii, lecz nie chciał się narzucać, skoro go nie lubiła. Poza tym potrafił być nieśmiały w stosunku do dziewczyn, które uważał za warte uwagi.
     Wszyscy zagłębili się w milczeniu, gdy wkroczyli do lasu. Był ciemny i odrobinę przerażający. Aria miała ochotę się do kogoś przytulić. Lub do czegoś, a najchętniej to do swojego ukochanego misia, który czekał na nią w domu. Westchnęła ciężko, zaciskając piąstki. Z uporem zaczęła przedzierać się przez krzaki.
     - Kolejna strzałka - powiedziała, patrząc na następne drzewo.
     Nad strzałką wisiała karta. Tym razem z zadaniem. Alex chwycił za nią.
     -  Znaleźć bałwana. O, to lepimy go z piasku albo... Jim wystarczy - powiedział to nieco rozbawiony.
     - Aleeex - usłyszał głos biegnącej do niego Catheriny. Chłopak odsunął się w ostatniej chwili w bok, a Catherina wpadła na Jima.
     - Ble! - krzyknęła Cath, która odskoczyła od niego jak oparzona.
     Aria westchnęła cicho i potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Miała dosyć tych podchodów. Chciała je jak najszybciej skończyć. Z tą oto myślą, podeszła do Alexa i stanęła na palcach, aby spojrzeć w kartkę.
     - Tu nie ma nic o bałwanie, Alex - powiedziała - Znajdź ukryty skarb - mówiąc to, zmarszczyła czoło i zaczęła rozglądać się na wszystkie strony, szukając jakiegoś znaku.
     - No, Aria, noo! Zepsułaś mi zabawę - powiedział szrooki, robiąc smutną minę. Spojrzał w stronę dziewczyny i z daleka ujrzał kolejną strzałkę. - O, tam jest - stwierdził, pokazując palcem w stronę Arii.
     - Dlaczego ona? - zapytała poirytowana Cath.
     Blondynka westchnęła ciężko.
     - Alex wskazuje na strzałkę - wytłumaczyła grzecznie.
     - Weź, Cath, idź w krzaki i się schowaj, bo siarę przy wężach robisz - powiedział Jim, śmiejąc się ze swojego suchara.
     Alex spojrzał na Jima rozbawiony.
     - Stary, dobry tekst - powiedział do kolegi, wystawiając kciuk do góry.
     James przybił z nim piątkę, ciesząc się jak małe dziecko. Aria tymczasem zdążyła już przejść obok niczego nieświadomej Catheriny. Dotknęła strzałki, która była na drzewie i zmrużyła oczy w zamyśleniu. "Ukryty skarb". Czym był i gdzie mógł się znajdować? Aria spojrzała w bok w miejsce, gdzie wskazywała strzałka. Przy pierwszym rzucie oka nie ujrzała niczego podejrzanego. Dopiero gdy ostatnie promienie zachodzącego słońca oświetliły dziuplę, dostrzegła tajemniczy błysk.
     - Mam! - wykrzyknęła, wyciągając z dziupli klucz do którego przyczepiona była karteczką o treści: "klucz do pokoju".
     Zaraz. Klucz do pokoju?
     Aria jęknęła bezradnie. Oznaczało to, że wszyscy razem będą w jednym pokoju.