wtorek, 28 października 2014

Rozdział V - "Burza nad miastem Yale"

Naff: Orihime, ponownie możesz być ze mnie dumna. Moja prędkość wstawiania i poprawiania czegokolwiek w rozdziałach jest dobitna XD. No, nic. Ważne, że jest kolejny rozdział.
***

     Alex rozejrzał się dookoła, poszukując swych znajomych. Gdy wrócił, na ich miejscach siedziały jakieś dwie dziewczyny obściskujące się. Postanowił, że oddali się stąd jak najdalej może. Ruszył instynktownie w kierunku gwaru. Przy okazji zastanawiał się: jak zniknąć Catherinie z oczu. Przestać chodzić do szkoły? Popełnić samobójstwo? Właściwie to on nic nigdy nie czuł do dziewczyn, ponieważ przez jedną z nich trafił do tej szkoły.
     Przepchnął się pomiędzy kilkoma osiłkami i przetarł oczy, nie wierząc w to, co widzi. Ujrzał Arię wyginającą się na stole. Nie myśląc zbyt wiele, chwycił ją za rękę i pociągnął w dół tak, żeby zeszła. Udało się. Wpadła wprost w jego objęcia.
     - Dlaczego to zrobiiiiłeś? - spytała jak małe dziecko.
     W tym samym momencie James podszedł do nich.
     - Ja pieprzę. Ty to widziałeś? Ktoś podmienił Arię - powiedział przerażony Jim, patrząc się na swoją roztrzepaną i zarumienioną przyjaciółkę, która uśmiechała się teraz od ucha do ucha, jakby zjarała coś dobrego.
     - Z tobą się później rozliczę - powiedział beznamiętnie Alex.
      Jak mógł jej nie przypilnować? Przecież musi mieć kogoś kto się o nią martwi. Czy Jim nie był jej przyjacielem?
     - Idziemy - mruknął chłodno do Arii.
     Dziewczyna spojrzała na niego spode łba.
     - Chcę tu zostać! - pisnęła.
     - Jesteś pijana i chcesz tu zostać? - zapytał, unosząc brew - Proszę, chodź ze mną.
     Aria spojrzała na niego ze słodkimi oczkami.
     - A co mi daaaasz? - zapytała jak małe dziecko.
     James tymczasem złapał się za głowę. Nigdy nie podejrzewał, że będzie miał okazję zobaczyć rozszalałą, upitą Arię. To za dużo jak na jego głowę.
     - A co byś chciała? - zapytał Parker, puszczając do niej oczko.
     Delikatnie ciągnął ją za rękę do wyjścia. Chciał odwrócić jej uwagę.
     - Czekoladę - powiedziała cicho Aria, chmurząc się.
     James mało nie strzelił gleby. Pewnie. Aria fanką słodyczy. Wyciągnął z kieszeni jakiegoś czekoladowego trufla zawiniętego w papierek i podał jej.
     - To nie czekolada - mruknęła.
     - Cukierek czekoladowy. Jedno i to samo - powiedział Jim, wzruszając ramionami.
     Aria bez słowa przyjęła go i od razu zjadła.
     - Tylko, że on z rumem był - powiedział Jim w zamyśleniu.
     Alkohol tylko wzmacniał Alexa analityczne myślenie. Chciał już iść z tego domu, a jeszcze musiał ją odprowadzić. Na Jima nie mógł liczyć, jeśli nie przypilnował jej te parę minut jak go nie było. Gorzej niż dzieci.
     Jego rozmyślania przerwał oddźwięk komórki. Wyciągnął ją z kieszeni i odczytał smsa: "śpimy u babci, Dan.". O, tak. Dziś odpoczynek od szaleńczego popcornoholika.
     - Ejejejej! Aria! - wykrzyknął z nagła Jim, przerywając rozmyślania Alexa.
     Właśnie złapał zataczającą się Arię, której oczy zamykały się jak u śpiącego dziecka.
     - Nie możesz tutaj spać, rozumiesz?
     Aria potrząsnęła głową ze śpiącym uśmieszkiem.
     - Alex, to był cholernie zły pomysł, aby ją upijać - mruknął załamany James - Co teraz z nią zrobimy? Nie wiem gdzie ona mieszka! Nigdy nie chciała mi powiedzieć!
      Alex spojrzał wzrokiem seryjnego mordercy. Właśnie stracił szansę spania samemu w domu. Chyba, że położy ją w innym pokoju
     - Wiem! Prześpi się u mnie, bo mam wolny pokój - powiedział szybko, łapiąc Arię w pół.
     Blondynka spojrzała na niego znad śpiących, przymrużonych oczu. Zamrugała kilka razy, nie ogarniając, co się dzieje wokół niej.
     James spojrzał morderczo w stronę Parkera.
     - Tylko prześpi? - spytał iście zabójczym głosem.
     Alex zbyt zmęczony na podejrzenia i rozmowy z Jimem, któremu chętnie by urwał głowę, westchnął.
     - Nie będę ci kraść twojej dziewczyny, bo żadnej nie chcę. Jestem zimnym draniem, bez jakichkolwiek uczuć, więc sobie daruj.
     James zawstydził się.
     - Ej, Aria nie jest moją dziewczyną - powiedział cicho.
     Jego przyjaciółka wbiła zmęczone spojrzenie w Alexa.
     - Zimny drań? - spytała cicho.
     - Sama mnie tak nazwałaś - stwierdził, nie myśląc zbyt dużo.
     Był lekko poddenerwowany. Chciał jak najszybciej stąd iść i w trybie natychmiastowym znaleźć się w domu.
     - Sam możesz ją przenocować u siebie - powiedział niezbyt zadowolony.
     James otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale z nagła umilkł.
     - To nie jest dobry pomysł - powiedział cicho, wbijając spojrzenie w ziemię.
     Cała jego dotychczasowa radość ulotniła się w raz ze słowami Alexa. Przenocować u siebie w tej przeklętej ruderze, która nawet nie wyglądała jak dom? Narazić ją na niemiłe zetknięcie z jej patologiczną rodziną? Co by powiedziała Aria, gdyby zobaczyła jego rozpitych rodziców? A jeśli coś by jej zrobili? Gdy pili, tracili nad sobą kontrolę. Często nawet mu się dostawało za coś, czego nie zrobił.
     - Przepraszam, stary - powiedział nagle Alex.
     Musiał mu zrobić swoim gadaniem przykrość. Nigdy nie panował nad tym, co mówi. Jego słowa wyrażały to, co myślał, były zawsze szczere.
     - W porządku - odpowiedział James, uśmiechając się lekko.
     Nigdy nie dołował się zbyt długo. No, chyba, że trochę więcej wypił.
     - Gdzie Aria? - spytał Jim, rozglądając się dookoła.
     Tymczasem blondwłosa, mała istota, wykorzystując chwilę nieuwagi swoich kolegów, weszła w krzaki i położyła się na trawie, usypiając.
     Alex rozejrzał się po okolicy. Niestety nigdzie nie było widać Aryjki - małej, uśmiechniętej blondynki, zaangażowanej w sprawy szkolne. Wyciągnął swój ulubiony telefon, który niefortunnie spadł na ziemie. Czyżby to z nerwów lub przejęcia? Nie, jest przecież nieczułym draniem.
     Schylając się spostrzegł blond kosmyk włosów i skrawek niebieskiej tkaniny. Jednak ktoś był w krzakach. Wychylił głowę i zobaczył Arię. Od razu przykucnął przy niej, aby ją wziąć na ręce.
     Blondynka otworzyła zaspane oczka i wyciągnęła ręce do Alexa jak małe dziecko. Objęła jego szyję mocno, uśmiechając się słodko. Wyglądała tak, jakby dostała w prezencie nowego misia, którego może tulić i spać z nim w jednym łóżku.
     - Zimny drań - powiedziała wesołym głosikiem, co brzmiało dosyć zabawnie, gdyż słowa kolidowały z jej głosem i zachowaniem.
     Alex uśmiechnął się pod nosem. Podobno ludzie po alkoholu są bardzo szczerzy.
     Wstał i uniósł ją do góry delikatnie. Dziewczyna od razu wtuliła się w jego pierś. Było jej tak ciepło i miło. I choć do końca nie wiedziała, kto jest ową przytulanką, cieszyła się, że ktoś o nią dba.
James, który właśnie wynurzył się z przeciwnych krzaków z liśćmi we włosach, spojrzał zdziwiony na Arię i Alexa.
     - Nie ściskaj mnie tak mocno, bo mnie udusisz - stwierdził chłodno Alex.
     - Jak chcesz, mogę ją od ciebie wziąć - powiedział spokojnie Jim.
     W głębi duszy, był jednak okropnie zazdrosny.
     - Nie chcę go - mruknęła zaspanym głosikiem Aria, ściskając Alexa jeszcze mocniej za szyję.
     - Nie chce mnie - mruknął załamany Jim, wyciągając z kieszeni bluzy, małą flaszkę wódki. Uklęknął na ziemi, otworzył ją i wypił ciurkiem. Wyglądał, jakby życie mu się zawaliło.
     - Musimy iść, Jim, nie pij zbyt dużo - powiedział beznamiętnie Alex.
     James spojrzał na niego niepewnie, a następnie skierował swoje załamane oblicze ku blondwłosej przyjaciółce, która teraz usnęła z lekko otwartą buzią, będąc w ramionach Alexa. Wyglądała tak, jakby czuła się bezpiecznie. Bezpiecznie u kogoś zupełnie innego. Przy nim nigdy się tak nie czuła.
     Cicho wzdychając, Jim machnął im ręką na pożegnanie i dzierżąc w dłoni smutną ćwiartkę, ruszył w przeciwną stronę.
     - Jesteś okrutna, Ario, zupełnie jak ja - stwierdził Alex, zwróciwszy się do dziewczyny.
     Przez chwilę jego myśli i oczy skupiły się na drobnej dziewczynie, którą niósł na rękach. Była taka krucha i nieporadna po alkoholu. Na dodatek mała i słodka, jak dziewczynka, która ledwo zaczęła podstawówkę. Nigdy by nie powiedział, że ma 16 lat.
     Na dworze zaczęło się ściemniać oraz chmurzyć. Pogoda nie zwiastowała zbyt dobrych warunków atmosferycznych. Na szczęście powoli docierali do domu.
     - Jesteśmy - westchnął Alex, trudząc się z otwarciem drzwi wejściowych jedną ręką.
     Aria czując odrobinę światła, które padało prosto na jej twarz, gdy weszli do środka, zmrużyła groźnie oczy.
     - Nienawidzę słońca - powiedziała zmęczonym, spijaczonym głosikiem, zakrywając oczy dłońmi.
     Alex niezbyt zadowolony z sytuacji, postawił dziewczynę na podłodze i ruszył w stronę swojego pokoju. Przygotował Arii piżamę swej młodszej siostry Callie. Miała ona kolor różowy i pełno dziecięcych ozdób. Zrobił też dla swojej podopiecznej pyszne kanapki i zaniósł do pokoju Danny'ego.
      - Tutaj będziesz spała - stwierdził, kładąc jej to wszystko na stoliku. - Przebierz się i idź spać - powiedział w jej stronę.
     Aria spojrzała na niego znad przymrużonych oczu.
     - Gdzie ja jestem? - spytała niezadowolona, rozglądając się po pokoju.
     Nie wiedziała, czy to jakiś sen, czy rzeczywistość, ale pomieszczenie w którym się znajdowała, miało na ścianach plakaty z popcornem, na szafce stało kilka misek z popcornem,  gdzieś pod oknem znajdował się nawet ołtarzyk z popcornem.
     - To jakiś koszmar - szepnęła spijaczonym głosikiem.
     - Pokój mojego brata - odpowiedział chłopak. - To tylko popcorn, nie zaatakuje cię - prawie się zaśmiał, patrząc na jej minę. - Czuj się jak u siebie - powiedział, wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
     Dziewczyna przez dłuższy czas siedziała w bezruchu, nie wiedząc co tak naprawdę ma uczynić. Co ona tu w ogóle robi? Dlaczego nie jest we własnym domu? Pokój brata Alexa? To on ma brata? Na dodatek brata, który zrobił ołtarzyk popcornowi? Czy ta wewnętrzna dziwność jest rodzinna?
     Aria przekręciła głowę w bok i zamyśliła się.
     W sumie wszystko jedno gdzie była. Wszędzie dobrze, byle z dala od domu.
     Uśmiechając się szeroko, podniosła się z łóżka i przebrała się w piżamę siostry Alexa. Ciężka była droga do celu, gdyż cały pokój dziwnie wirował jej przed oczami. Naprawdę dziwne zjawisko.
     Aria spojrzała w dół na swoje nocne ubranie i zmarszczyła czoło. Różowa bluzeczka z jednorożcem i serduszkami nie zakrywała jej nawet pępka, nie wspominając już o biuście, który nie zdołał ukryć się pod cieniutką warstwą różowej koszulki. Spodenki w różowe truskawki w maksymalnym stopniu opinały jej tylny aspekt osobowości. Siostra Alexa? A czy przypadkiem nie chodziła ona do podstawówki?
     Aria nachmurzyła się. Czuła się jak małe dziecko. Małe, słodkie dziecko lubujące w jednorożcach i truskawkach. Cóż jednak miała zrobić? Skoro nakazano jej spać, tak musi właśnie uczynić. Zawsze słuchała się innych.
     Podchodząc krętym krokiem do włącznika, nacisnęła go, gasząc tym samym światło. Potykając się o własne nogi, w końcu trafiła do łóżka. Nie musiała długo czekać, sen przyszedł od razu. Zdecydowanie była za bardzo zmęczona.
***
     Była późna noc, gdy nad miastem Yale zapanowała potężna burza. Od mocnych uderzeń piorunów, trzęsła się nawet podłoga, a przynajmniej tak się zdawało przerażonej Arii, która usiadła na łóżku z bijącym sercem. Trzymając się kurczowo kołdry, spoglądała w okno. Gdy niebo zajarzyło się mocnym, rażącym blaskiem, zerwała się z łóżka i w raz z poduszką, krętym krokiem przebiegła przez przedpokój. Długo po omacku szukała jakichkolwiek drzwi. Nie wiedziała gdzie pójdzie, nie wiedziała co zrobi. Nie chciała być po prostu sama.
     Gdy otworzyła po cichu pierwsze lepsze drzwi, wpadła do środka i zaczęła rozglądać się po pokoju, który opanował potężny grzmot.
     Aria pisnęła cicho, podskakując w miejscu. W świetle błyskawic dostrzegła znajomą twarz.
     - Alex? - spytała przerażonym głosem.
     Nie czekając, rzuciła się w jego stronę. Wskoczyła na niego i przytuliła mocno krzycząc:
     - Atakują! Wszyscy umrzemy!
     Alex otworzył jedno oko. Czy to już rano? Dlaczego ona się do niego klei?
     - Co tu robisz? - zapytał lekko zdziwiony i zaspany.
     Odruchowo nakrył ją swoją kołdrą i zamknął oczy.
     Gdy pioruny znów zaatakowały, Aria jęknęła bezradnie i ukryła głowę w ramieniu Alexa. W dalszym ciągu nie wiedziała co się dzieje. Jej głowa była bombardowana przez tysiąc dziwnych myśli, a świat kręcił się jak chciał. Nie. Nie musi myśleć o tym z kim jest i co robi. Ważne, że miała schronienie przed burzą. W jej domu tylko miś ratował ją zawsze od piekielnych piorunów, teraz ktoś, kto jest człowiekiem może to zrobić.
     Powoli wyciszając swoje uśpione zmysły, zasnęła z głową na piersi Alexa, którego obejmowała drobnymi rączkami.

wtorek, 7 października 2014

Rozdział IV - "Nowa odsłona przewodniczącej"

Naff: Orihime, bądź ze mnie dumna, w końcu poprawiłam rozdział C: dedykuję go Tobie. Nieważne, że razem go pisałyśmy ohohoh.
***

     Chłodny, wrześniowy poranek, taki sam, jak każdy inny, nie zapowiadał żadnych obfitych w cuda wydarzenia. Aria miała świadomość, że jej życie jest nudne aż do bólu. Szkolny dzień zawsze wyglądał tak samo. Lekcje, przerwa, samorząd, lekcje, przerwa, samorząd, załatwianie spraw szkolnych, dyrektor, jedzenie w biegu lunchu, gdzieś w między czasie łazienka i użeranie się z Jimem, który na okrągło chodził z Alexem. Swoją drogą... bardzo cieszył ją fakt, że James w końcu znalazł sobie przyjaciela, choć... czy odpowiedniego? Tego nie wiedziała. Ważne, aby zapomniał o problemach rodzinnych, które go dotykają i aby nie sięgał po alkohol jak jego rodzice.
     Cicho wzdychając, Aria w drodze do szkoły, wyjęła z kieszeni kanapkę. Standardowo nie zdążyła niczego zjeść w domu. To niedobrze. Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. To ono dostarcza jej zapracowanemu mózgowi niezbędnych sił.
     - Aryjko! - usłyszała z nagła, dobrze znany jej głos.
     Przystanęła na chwilę. James. I zapewne nie był sam.
     Odwracając się do tyłu, spojrzała na dwójkę chłopaków, sunących w jej stronę powolnym krokiem. James i Alex. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczora na twarzy Arii pojawił się delikatny rumieniec. Pewnie gdy tak nagle uciekła, uznał ją za wariatkę. Wcale mu się nie dziwiła. Przez większość ludzi była uznawana za dziwną.
     - Aria, gdzie tak pędzisz? - zapytał przyjaźnie Alex.
     Był w wybitnie dobrym humorze i sam nie wiedział dlaczego. Może z tego powodu, że jego brat pierwszy raz nie przypalił jedzenia? A może wyjątkowo wstał prawą, a nie lewą nogą? A jeśli to Aria tak na niego wpłynęła? Nieważne. Energia rozpierała go bardziej, niż zwykle, a to chyba dobry znak.
     Stanęli przed nią. Alex wpatrywał się w jej lekko zarumienioną twarz i próbował odgadnąć czego była powodem.
     - Emm... - zaczęła niepewnie - W stronę szkoły, a gdzie indziej? - spytała.
     - Zasuwasz, jakbyś skrzydeł dostała - przyznał Jim, szczerząc się głupkowato.
     Alex uznał, że nie będzie przedłużał rozmowy. W raz z Jamesem mieli określony cel. Nigdy nie był zbyt cierpliwy, dlatego od razu przeszedł do sedna sprawy.
     - Przemyślałaś naszą rozmowę odnośnie imprezy? - zapytał zadowolony.
     Aria westchnęła ciężko i nim zdołała cokolwiek powiedzieć, uprzedził ją James.
     - No, weź! Nie bądź taka! Chociaż raz mogłabyś zaszaleć! Z nami nic ci się nie stanie! - powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha.
     Dziewczyna milczała, nie wiedząc co powiedzieć.
     - On obiecał nie pić - powiedział Alex, szturchając przyjaciela w żebra
     - Ja? A, tak, pamiętam! - wykrzyknął Jim, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to kłamstwo wymyślone na poczekaniu.
     Aria zmrużyła groźnie oczy.
     - A co ja będę miała z tego, że tam pójdę? - spytała.
     - Rozerwiesz się! Odpoczniesz od spraw szkolnych! Poza tym - tu Jim zamyślił się - Poznasz bliżej Alexa. To spoko gościu - zakończył, klepiąc swojego kumpla po plecach.
     Parker zamyślił się na moment. Teraz to już nie przyjdzie, choćby wróżka spełniająca życzenia tam na nią czekała. Otwarcie powiedziała, że go nie lubi. Oj Jimie, to był zły pomysł.
     - Nic na siłę. Przyjdziesz, zobaczysz i jak ci się nie spodoba to możesz wrócić. Nic nie stracisz - powiedział, aby jakoś odratować sytuację.
     Aria zamyśliła się. Może to rzeczywiście dobre rozwiązanie. O ile wcześniej wizja imprezy ją nie kusiła, tak teraz miała chęć się na niej pojawić. Poznać bliżej Alexa i rozszyfrować jego duszę. Może przy odrobinie alkoholu wyjawi, jak się tu znalazł. Może powie jej, dlaczego bywa taki chłodny? Może opowie jej o sobie i swoim życiu? Z bliżej nieznanych przyczyn naprawdę ją interesował. Oczywiście w sposób czysto odkrywczy.
     - Niech i będzie - mruknęła niechętnie, ciężko wzdychając.
     Jim zaczął drzeć się jak oszalały:
     - TAK! UDAŁO SIĘ! Nie wierzę! Ahaha!
     Aria potrząsnęła rozbawiona głową, a Alex w trybie natychmiastowym zakrył mu buzie ręką.
     - Cicho. Nie drzyj tej japy, bo znowu będę cię wyciągał z tarapatów - zaśmiał się - Ach, te cyrkle.
     - Dobra, dobra, już się uspokajam - powiedział Jim, zabierając dłoń Alexa ze swojej buzi.
     Uśmiechnął się promiennie w stronę swojej blondwłosej przyjaciółki. Do tej pory nie udało mu się jej przekonać, aby gdziekolwiek się z nim wybrała. Zazwyczaj zaraz po szkole uciekała do domu lub w zupełnie inne miejsce o którym nie miał pojęcia i kontakt z nią urywał się. Może to właśnie ten moment!
     - To co, widzimy się o 19 u Catheriny? - spytał Alex z przymilnym uśmiechem.
     Aria niechętnie kiwnęła głową.
     - No, to do później - uśmiechnął się do nich i poszedł przed siebie, zadowolony z efektu jaki uzyskał.
     Zza rogiem dopadły go fanki, który darły się wniebogłosy.
***
     Mała blondynka o błękitnych, niewinnych oczach, stała właśnie pod drzwiami do ogromnego mieszkania, znanej wszystkim w szkole Catheriny i spoglądała niepewnie przez okno na ludzi sączących bliżej nieokreślone napoje alkoholowe. Miała na sobie błękitną sukienkę z koronką u dołu, która jako jedyna wyróżniała się na tle całości. Reszta wyglądała tak, jak zazwyczaj. Włosy miała rozpuszczone, twarz niezmienioną i nienaruszoną żadnym makijażem.
     - Aria - usłyszała z boku głos swojego przyjaciela. - Chyba to nie twój rozmiar - dodał z powagą James.
     Dziewczyna zaczerwieniła się ze złości. Wyglądała tak, jakby za chwilę miała się rzucić na niego i zaczął go okładać piąstkami. Rozmiar był jak najbardziej dobry! Ani za duży, ani za mały! To on jak zwykle miał nieprawdopodobne wyobrażenie o tym, o czym nie powinien myśleć!
     - Przynajmniej mam świetne widoki z góry - powiedział uradowany James.
     Aria trzepnęła go w głowę dłonią.
     - Było warto - zaśmiał się łobuzersko chłopak - czemu tak stoisz? Właź - powiedział, po czym znienacka pchnął drzwi.
     Rozległ się hałas. Dźwięki dochodzące z głębi domu, niszczyły uszy zwyczajnego człowieka. Głośna muzyka, okrzyki, pijackie śpiewy i rozmowy ludzi, którzy starali się przekrzyczeć siebie nawzajem. To wszystko sprawiało, że Aria miała ochotę cofnąć się z powrotem na podwórko.
     Przed nimi stanęła Catherina, która gdy tylko ich zobaczyła, stwierdziła, że za mało wypiła.
     - Czeeeeść - przywitał się przymilnie Jim. - Słyszałem, że tu świetna impreza jest. Alex nas tu zaprosił.
     Aria ukryła się za jego plecami, patrząc spode łba na przerażającą ją od zawsze Catherinę. Błagała w duchu o to, aby już sobie stąd poszła. Była groźna, gdy nie była pijana, a co dopiero, gdy więcej wypiła?
     - Gdzie on jest? - zapytała.
     Nie miała najmniejszej ochoty gadać z kimś takim jak Jim. To poniżej jej godności. Gdy James wzruszył ramionami, Catherina skrzywiła się znacząco.
      - No i z kim skończyłeś - stwierdziła, widząc chowającą się za nim Arię - Siebie warci - prychnęła.
     Panna Bray spojrzała na nią morderczo. Jim był pewien, że jej spojrzenie mogło w tym momencie nawet zabić. Chwycił wpół swoją przyjaciółkę i przytrzymał, aby nie wyrywała się z pazurami do królowej modelingu.
     - Hehe, oczywiście - odpowiedział wesoło James. - Twoje zdrówko, Cath - mówiąc to, wyciągnął z kieszeni małą buteleczkę wódki i wypił ją na raz.
     W tej samej chwili do mieszkania wszedł Alex. Krzyki przybrały podwójną siłę. Nie uśmiechał się. Jego oczy kryły w sobie smutek. Sam najwyraźniej nie był usatysfakcjonowany obecną sytuacją.
     Nim zdążył cokolwiek zrobić, Cath podeszła do niego, chwyciła go za rękę i mocno pocałowała w usta. Chłopak był w szoku. Nie czekając, odsunął się od niej gwałtownie. Aria rozdziawiła buzię, nie dowierzając temu, co widzi. James uniósł zdziwiony brwi. Wśród bawiących się, zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w dwójkę, będącą w centrum zainteresowania.
     - Łoł, stary - powiedział cicho Jim, patrząc się zszokowany na lekko wstawioną Catherine.
     Alex nachylił się tak, aby szepnąć Cath słówko i odszedł. W mieszkaniu rozległy się ponowne krzyki i muzyka, a chłopak podszedł do swych znajomych.
     - Cześć- powiedział, wciąż nie dowierzając temu, że Cath go pocałowała.
     - C-cześć - odpowiedziała cicho Aria, patrząc zdziwiona na Alexa.
     Jim także miał minę, jakby zobaczył ducha.
     - Ty. Co to przed chwilą było? - spytał, puszczając Arię i obejmując ramieniem swojego kumpla.
     - Powiedziałem jej, że nie jestem zainteresowany. Jakoś nie chciałem tak przy wszystkich, głośno - powiedział Alex, drapiąc się po czapce.
     Był zmieszany
     - Stary, już myślałem, że ci się podoba! - wykrzyknął wystraszony James.
     Aria sama odetchnęła, choć... nie wiedziała z jakiego powodu. Przecież Alex był jej obojętny. Nie czuła do niego zupełnie nic. Ani go nie lubiła, ani nienawidziła, więc... dlaczego tak się tym przejęła? Czyżby aż tak nienawidziła Catheriny? Przecież jak każdy miała prawo do miłości.
     Aria zamyśliła się, spoglądając w sufit, a Alex wyczuł coś, czego nie powinien w ogóle czuć.
     - Nie pamiętałeś, Jim? Miałeś nie pić - powiedział, będąc złym - Chcesz, żeby sobie poszła?- powiedział cicho tak, żeby tylko on go usłyszał.
     James nachmurzył się.
     - To... tylko mała buteleczka. Nic więcej, przysięgam - szepnął - Nie będę już pić.
     Aria pochyliła się zainteresowania ku nim. Nigdy nie lubiła konspiracyjnych szeptów osób, które stały obok niej.
     - O czym rozmawiacie? - spytała z przymilnym uśmiechem.
     - O roztopach na Antarktydzie. Wiesz, globalne ocieplenie, lodowce się walą, wpadają do wody i zabijają pingwiny. Straszna rzecz - powiedział Jim, trzęsąc głową bezradnie.
     Zarówno Aria jak i Alex postanowili przemilczeć wypowiedź przyjaciela.
     - Usiądźmy - zaproponował Alex, odwracając się do Jima, aby mu pokazać, że będzie go obserwować - Jak ci minął dzień, panno przewodnicząca? - zapytał rozsiadając się na kanapie.
     - Nie mów do mnie "przewodnicząca". Jestem Aria - powiedziała cicho dziewczyna, siadając obok niego w bezpiecznej odległości intymnej.
     James rzucił się między nich i objął ich rękoma, przybliżając do siebie.
     - Co wy tacy sztywni?! BAWMY SIĘĘĘĘ! - wykrzyknął.
     Aria spojrzała na Alexa, który dzięki Jamesowi miał twarz aż za blisko niej. Pierwszy raz przyjrzała się jego oczom. Były szare. Szare i chłodne. Nieprzeniknione, przerażające i równocześnie przyciągające. Co takiego w sobie krył?
     Alex wyciągnął się do stołu, gdzie leżała butelka kolorowego napoju alkoholowego. Nie zastanawiając się dłużej, nalał zawartość do dwóch kubeczków. Jeden z nich podał Arii.
     - Za dziwny dzień - powiedział i od razu wypił.
     Dziewczyna przyjrzała się uważniej zawartości swojego kubka.
     - Nie piję alkoholu, nie jestem pełnoletnia - powiedziała, wyraźnie się chmurząc.
     - A czy ktoś tu widział alkohol? - udał zdziwienie James.
     Nim ktokolwiek się zorientował, schował butelkę z napojem za fotel. Aria powąchała z podejrzliwą miną kolorowy napój. Pachniał w porządku. Może to po prostu jakiś nisko alkoholowy drink? Jeżeli trochę go wypije, nic jej się nie stanie. Raczej. Niepewnie spojrzała w stronę Alexa.
     - Coś nie tak? - zapytał z troską w głosie.
     Aria przekręciła głowę w bok.
     - Nie chcecie mnie przypadkiem upić? - spytała z powagą w głosie.
     James spojrzał znacząco na przyjaciela. Rzeczywiście. Ich plan był określony. Wpadł na niego wczorajszego dnia Alex. Obydwoje chcieli się dowiedzieć czegoś na temat pobytu Arii w szkole dla kryminalistów. Wcale nie zdziwiło go, że przewodnicząca jak zwykle odkryła intrygę. Była niezwykle domyślna, ale przy okazji naiwna, więc nietrudno było wyjść z tej sytuacji.
     - Aria, nie mam co w życiu robić, tylko cię upijać - westchnął Alex - Jeśli nie chcesz, to nie pij - powiedział.
     To prawda, że jest miła, niewinna i lekko naiwna, ale mimo tego, to zasadnicza osoba. Z zasady się nie kłóciła, z zasady się uśmiechała , ponieważ stanowiła przykład. Ten przykład mógł być przeszkodzą w ich planie.
     Dziewczyna jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się to w Jamesa, to w Alexa, aż w końcu zdecydowała.
     - Niech będzie - mruknęła ledwo słyszalnie, upijając łyka dziwnego płynu.
     O dziwo, poczuła tylko tyle, że napój jest gazowany. Jego smak przypominał maliny zmieszane z truskawkami. Smakował całkiem nieźle.
     Jim uśmiechnął się na boku jak prawdziwy Szatan. Witajcie w świecie super owocowego mixu, który, choć niepozornie smakuje, ostro daje po główce. Biedna, mała Aria.
     - Aryjko, powiedz mi jak trafiłaś do kryminalistów? - zapytał niepewnie Alex.
     Aria przekręciła głowę w bok.
     - Już mówiłam, że to tajemnica - powiedziała, uśmiechając się niepewnie.
     Jim dłużej nie czekając, dolał Arii do kubka magicznego napoju. Na Alexa spojrzał z miną a'la: to wciąż za mało.
     Alex zmierzył kolegę. Przysiągł sobie w głębi duszy, że jeśli zrujnuje jego plan, to zbuduje rydwan na którym będzie spokojnie stał, a Jima przywiąże i zmusi do biegania.
     - Ja trafiłem za pobicie napastników, a ty Jim? - spytał, próbując chwycić się innej deski ratunku.
     - Ja? Za picie w miejscach publicznych. Poza tym zadarłem z policją - powiedział chłopak, wzruszając ramionami.
     Aria spojrzała na nich niepewnie. Na jej twarz pojawiły się czerwone plamy. W głowie zaczynało jej trochę szumieć. Czuła się aż za dobrze. Czy to źle? A może rzeczywiście w tym napoju był jakiś alkohol? Nie. Ufała Jamesowi. O Alexie wciąż niewiele wiedziała, ale wystarczyło, że wierzyła swojemu przyjacielowi z dzieciństwa.
     Przekręciła głowę w bok.
     - Nie zrobiliście nic złego - powiedziała.
     - A ty? - spytał zaciekawiony Alex - Możesz nam powiedzieć - szturchnął przyjaciela, żeby ją przytulił.
     James z chęcią rzucił się na Arię i przytulił ją mocno, pragnąć dodać jej otuchy, choć prędzej mogło to wyglądać, jakby chciał ją udusić.
     - No, właśnie! - wykrzyknął, szczerząc swoje ząbki.
     Aria spojrzała na niego niepewnie.
     - Śmierdzisz alkoholem - stwierdziła.
     - Dobra, dobra, już cię puszczam - powiedział James, oddalając się od swojej przyjaciółki na bezpieczną odległość.
     Nikt nie musiał wiedzieć, że w jego kubku znajdowała się wódka.
     Alex roześmiał się z dwójki przyjaciół.
     - Aleś ty nieśmiała - mówiąc to, wstał i usiadł tuż obok niej.
     - Ja? - spytała zdziwiona Aria - Nie jestem nieśmiała.
     Upiła swojego kolorowego płynu. Zrobiło jej się nadzwyczaj gorąco. Nawet w swojej krótkiej sukience czuła się jak na Saharze. Miała ochotę zrzucić ją z siebie i wskoczyć do zimnej wody. Co to za dziwne uczucie?
     - Ariaa - mówił Alex, przysuwając się coraz bliżej niej - No, powiedz mi jak trafiłaś do kryminalistów. Mi nie powiesz? - zapytał robiąc słodkie oczka.
     Aria spojrzała na niego spode łba. Jej bezwyrazowa mina w jednym momencie uległa zmianie. Teraz wyglądała tak, jakby za moment miała się popłakać.
     James spojrzał niepewnie na Alexa, zatrzymując plastikowy kubek tuż przed ustami. Alex widząc minę Arii, przybliżył się do niej i pogłaskał po plecach. Odwrócił głowę, aby nie pokazywać swojego zaskoczenia.
     - Jest dobrze - powiedział.
     Aria nawet nie zwróciła uwagi na pół nagą kobietę, przebiegającą obok nich. Spoglądała na Alexa, nie mogąc pohamować łez. Dlaczego okazywał jej czułość? To wcale nie pomagało.
     - Nie płacz.
     Chłopak przeraził się tym, że doprowadził ją do łez. Znienacka przytulił ją do siebie delikatnie.
     - Aryjko, nie płacz - powtórzył.
     - Ja nie chciałam, to był przypadek - mówiła niewyraźnym głosem, kryjąc głowę w koszulce Alexa.
     James spoglądał na nich, nie rozumiejąc o co chodzi. A więc Aria była jedną z tych osób, które po odrobinie alkoholu zaczynały się rozklejać. Hmm, chyba niezbyt dobra wiadomość.
     Obok nich przeszła znerwicowana Catherina. Spojrzała morderczym wzrokiem na Arię wtulająca się w Alexa.
     - Alex, możemy porozmawiać? - zapytała, tupiąc nogą.
     Chłopak spojrzał na Arię i na Jima.
     - Chyba tak - odpowiedział.
     Wstał, odklejając od siebie Arię. Szturchnął przyjaciela, żeby się nią zajął.
     - Zaraz przyjdę - powiedział i poszedł wraz z Catheriną w nieokreślone miejsce.
     Aria spoglądała za chłopakiem, który przed chwilą ją tulił. Zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro. Skąd w niej tyle wrażliwości? Czuła się jak nie ona. Zbyt otwarta. Mogła robić tyle rzeczy. Mogła robić... wszystko. Spojrzała w jednym momencie na Jamesa i wyrwała mu z dłoni butelkę wódki. Chłopak spojrzał na nią niewinnie.
     - Ja to tak tylko chciałem zdegustować, no wiesz - powiedział jak małe dziecko.
     Aria nie czekając, wypiła całą butelkę aż do dna. Jim rozdziawił buzię w szoku. Co jej się stało? Czy aż tak bardzo przeholowała z alkoholem? Niech to.
     Nim się obejrzał, mała, blondwłosa dziewczyna, już pędziła krętym krokiem przez pokój, wykrzykując głośno: "Bawmy się!". Jim patrzył za nią oszołomiony. Co oni w raz z Alexem stworzyli? To jest... Ariotwór. Prawie jak Frankenstein!
     - A-aria! - wykrzyknął niepewnie James, goniąc za nią.
     Nim się zorientował, wskoczyła na stół. Wokół niej rozległy się głośne okrzyki zadowolenia.
     - Chyba nie chcesz... - zaczął niepewnie James, widząc, jak jego przyjaciółka sięga po sukienkę.