środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział II - "Zimny drań"

Orihime: Witajcie, tutaj autorki bloga inni-niewinni. Cieszę się, że coraz jest więcej czytelników :D
Naff: Ja tylko o tym, że jesteśmy już na 7 rozdziale i... pędzimy jak burza. Ogółem to przepraszam cię, Orihime za niewstawienie rozdziału XD miałam to zrobić już dwa dni temu! Zapraszamy!
***
     - To tylko ja, Aria - powiedziała z westchnięciem dziewczyna. - Przyprowadziłam nowego ucznia. Oprowadzam go po szkole.
     Nastąpiła długa cisza. Panna Bray nie czekając, chwyciła Alexa za rękaw od bluzy i wciągnęła go do środka. Całe grono pedagogiczne wpatrywało się w Parkera znacząco i milcząco. W pomieszczeniu unosił się dym z papierosów, na stołach leżały słodycze i kawa. Nauczyciele sprawiali wrażenie niezbyt zdrowych na umyśle. Przynajmniej większość z nich.
     - Aaaaaariaaaaaaa! - wykrzyknęła jedna z nauczycielek, ubrana w czerwony dres.
     Uśmiechnęła się na widok swojej uczennicy i pobiegła w jej stronę, zarzucając na wszystkie strony potężnymi argumentami. Gdy już ją dopadła, zaczęła ją mocno tulić.
     - T-to jest moja wychowawczyni. Hannah Killer, wfistka. Zapewne będzie uczyć wfu i ciebie - powiedziała zduszonym głosem Aria, walcząc z tym, aby dostać trochę świeżego powietrza.
     Alex okazywał swoje zdziwienie jedynie po oczach. Jego kamienna mina nie pokazywała żadnych uczuć. Podszedł do niego mężczyzna w fioletowych włosach i białym kapeluszu.
     - Nowa krew - stwierdził cicho, jakby wyrwał się z magicznego świata. - Jestem dyrektorem tej szkoły i miło widzieć tak mangową twarz - uśmiechnął się.
      Alex spojrzał na niego jak na wariata. Nie wiedział o co mu chodzi.
      Aria widząc jego minę, wyrwała się z uścisku wfistki i uśmiechnęła pobłażliwie.
     - To dyrektor, Gene Cruise, zagorzały fan Japonii - powiedziała krótko, wyjmując z torby ogromną teczkę z papierami.
     Uśmiechnęła się zabójczo w stronę fioletowowłosego dziwaka, pozornie zarządzającego całym zamieszaniem.
     - Może dyrektor w końcu zajmie się tą teczką faktur? Na pańskich półkach jest stanowczo za dużo mang, zastanawiam się nad zrobieniem tam porządków - powiedziała morderczo-przymilnym głosem.
     Niejeden człowiek powinien się jej w tej chwili bać. Mina nie mówiła o porządkach, a o wielkim ognisku z płonących, papierowych stronic mang.
     Zarówno dyrektor, jak i Alex, instynktownie odsunęli się od niej parę kroków w tył.
      - Tak jest!
     Dyrek chwycił teczkę faktur. Nie pocieszały go jak mangi, które wystawały mu z kieszeni, ale cóż miał zrobić? Wypadł z pokoju nauczycielskiego jak szalony. Po drodze wyminął się z katechetą, posiadającym czarny różaniec, zawieszony na szyi.
     - Egzorcyzm! Same szatany! - wykrzykiwał.
     - A ten co taki pomylony? - zapytał cicho Alex, wracając na swą wcześniejszą pozycję.
     Aria odchrząknęła cicho.
     - To jest właśnie twój wychowawca. Ksiądz Ian Wurst - mówiąc to, westchnęła ciężko. - Jak już mówiłam, bardzo lubi odprawiać egzorcyzmy. Uważaj na niego.
     Panna Bray uśmiechnęła się przymilnie do księdza i zaczęła rozmowę:
     - To jest księdza nowy wychowanek. Proszę być dla niego miłym, nie wymaga oczyszczenia - powiedziała miłym głosem.
     Alexowi na sam jego widok chciało się śmiać. Nie wiedział dlaczego. Być może dlatego, że trafił do psychiatryka i klasy księdza, a był przecież niewierzący.
     Ksiądz zmierzył ich wzrokiem psychopaty, a tymczasem nad ich głowami przeleciał kolejny cyrkiel i wbił się w ścianę.
     - Panno Bray, pani liczenie doprowadza kalkulator do szału!- krzyknął zza biurka tajemniczy nauczyciel o fryzurze Chopina.
     Nie odrywał wzroku od kartek, po których kreślił coś czerwonym długopisem.
     Aria westchnęła cicho.
     - Krzysztof Chędoży, Polak. Nikt nie potrafi wymówić jego nazwiska. Niezwykle niebezpieczny nauczyciel od matematyki. Uwielbia rzucać cyrklami w uczniów i... trzeba przyznać, że ma niezłego cela - szepnęła dziewczyna, pochylając się ku Alexowi. - Są też inni nauczyciele, ale o nich długo by mówić - powiedziała, wzruszając ramionami. - Sam ich poznasz.
     Umilkła na chwilę, po czym skrzywiła się na boku.
     - Ach, jeszcze jedna, ważna osobistość. Wcześniej pokazywałam ci gabinet pielęgniarki. Przebywa tam nasza szkolna pielęgniarka o imieniu Angelina West. Fanka papierosów, czasem wchodząc do niej, możesz się poczuć jak w piecu. Nie polecam chodzenia tam. Uwielbia strzykawki z truciznami i mówi uczniom, że mają raka mózgu - szepnęła i zaczęła się rozglądać, jakby się bała, że ktoś na nią nagle skoczy.
     - Możemy już iść? - spytał niezbyt zadowolony Alex.
     Ponownie wyciągnął telefon, gdyż sytuacja mocno go denerwowała.
     Aria kiwnęła głową i wycofała się, szczelnie zamykając drzwi od pokoju nauczycielskiego. Tak, jej psychika czasem również była wystawiana na próbę. Żyła tu jednak od dziecka i skoro do tej pory nic jej się nie stało, to chyba dobry znak.
     - Co chcesz jeszcze wiedzieć? - spytała miło, spoglądając na swojego towarzysza.
     Chciała, by choć na chwilę się rozchmurzył.
     - Hmm - zamyślił się przez chwilę, nie wiedząc o co miałby pytać.
     Był w totalnym szoku. Aria spojrzała na niego rozbawiona, po czym powiedziała:
     - Przyzwyczaisz się. 
     - Coś jeszcze powinienem zobaczyć na własne oczy? - zapytał, spoglądając na nią.
     Właściwie to była całkiem miła i zabawna.
     Aria uśmiechnęła się do niego łobuzersko.
     - Jest coś, co mogę ci pokazać - powiedziała tajemniczo i nie czekając, chwyciła go za dłoń i puściła się biegiem przed siebie.
     - Co takiego? - odwzajemnił jej uśmiech, który był zaraźliwy. 
     Aria jak szalona, wbiegła na ostatnie piętro szkoły i otworzyła ciężkie drzwi, prowadzące na dach. Wbiegła na sam środek tarasu i rozstawiła ręce na bok z szerokim uśmiechem na twarzy.
     - Najpiękniejsze miejsce na świecie - powiedziała radośnie. - Najładniej jest tu przy zachodzie słońca. Poza tym widać stąd całe miasto! - mówiąc to, oparła dłonie o murek i spojrzała przed siebie. - Jeżeli chcesz się poczuć normalnie w szkole wariatów, przyjdź zawsze tutaj - zaśmiała się.
     Alex długo spoglądał na nią, nie odzywając się ani słowem. W końcu zadał jednak dręczące go pytanie.
     - Czemu trafiłaś do tej szkoły? Ty też nie wyglądasz na kryminalistkę - stwierdził, patrząc na jej roześmianą buzię.
     Arii uśmiech natychmiastowo zniknął z twarzy. Spojrzała gdzieś w bok, próbując znaleźć najodpowiedniejsze wytłumaczenie. 
     - Cóż - zaczęła niepewnie. - To tajemnica - mówiąc to, wymusiła uśmiech.
     Szybko odwróciła się tyłem do Alexa i ponownie spojrzała przed siebie, na roztaczające się wokół niej miasto.
     - Rozumiem. Napadłaś i zabiłaś bambie, a oni zesłali cię za wzrokowe molestowanie pand - powiedział to, trzymając się od niej na dystans, aby w razie czego mógł uciec.
     Aria zaśmiała się cicho, zakrywając usta.
     - Jesteś zabawny - stwierdziła. - I nie taki znowu zły. Czyżbyś tylko udawał niedostępnego? - spytała rozbawiona.
     - Jestem otwarty tylko na siłownie i sport - stwierdził entuzjastycznie z lekkim rozmarzeniem.
     Aria mało nie strzeliła gleby.
     - No, cóż, każdy ma jakieś zainteresowania - stwierdziła, kiwając znacząco głową.
     Chwilę potem sięgnęła do torby i zaczęła coś zacięcie szukać.
     Alex spojrzał na dół. Nie była aż tak wysoko, więc postanowił zeskoczyć z barierki, póki przewodnicząca była zajęta. Powoli zaczynało mu się nudzić. Skacząc, miękko wylądował na trawie i skierował się do chłopaka, który stał przy wejściu szkoły, paląc jointa.
     Gdy Aria wyjęła z torby swój telefon, rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu swojego nowego kolegi.
     - He? - spytała cicho. - Alex?
     W końcu jednak dotarło do niej, że zwyczajnie uciekł. Jej twarz oblała się nerwowym rumieńcem. Zacisnęła swoje drobne piąstki i zmarszczyła czoło. Jej spojrzenie wydawało się mówić: niech no ja go tylko dorwę...
     Tymczasem pod szkołą.
     - Nowy? - spytał luzacko chłopak z irokezem na głowie.
     Nie zadając już więcej pytań, podał nieznajomemu jointa.
     - Może chcesz zapalić?
     - Alex i nie palę - podał mu rękę przyjacielsko. - Długo jesteś w tej szkole? - zapytał zainteresowany.
     - Długo. Wystarczająco długo - odpowiedział z pobłażliwym uśmiechem chłopak. - Jestem William, vice-przewodniczący samorządu, choć nie uznaję tego za wyczyn. Każdy może się tam dostać. Może ty też chcesz? Wystarczy, że zrobisz słodkie oczka do przewodniczącej.
     Will zaśmiał się swoim dziwnym, chrapliwym śmiechem i oparłszy się wygodnie o ścianę, zaciągnął się dymem z jointa.
     - A ta przewodnicząca to Aria, ma się rozumieć? Długo jest w tej szkole? Za co tu jest? - pytał ciekawsko, nie mogąc się powstrzymać.
     William uniósł brew, spoglądając na niego zdziwiony.
     - Co cię tak zainteresowała? - spytał, rzucając w bok wypalonego peta.
     - Moim zdaniem nie pasuje tutaj. Czysta ciekawość - stwierdził.
     Will spoglądał na niego przez dłuższą chwilę z miną bez wyrazu.
     - Rozumiem, stary twoją ciekawość, ale nie mam pojęcia dlaczego Aria tutaj jest. I chyba raczej nikt nie wie. Nie jest zbyt wylewna - mówiąc to, wzruszył ramionami.
     - Hmmm - Alex zamyślił się chwilę, a na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmieszek. - Dzięki. Pójdę już. Spieszy mi się trochę. Do zobaczenia - powiedział, a gdy William odmachnął mu ręką, wszedł do budynku. Gdyby tylko teraz natrafił na Jima... Na pewno znał Arię w większym stopniu, niż ktokolwiek inny tutaj. Nieważne jednak, jak daleko by szukał, nie mógł go znaleźć. Cóż, zawsze są inne dni. Równie dobrze może go o to spytać jutro.
     - Aleeeeeeeex! - wydarł się znajomy, piskliwy i podenerwowany głosik.
     Alex obrócił się gwałtownie do tyłu.
     - Shit - powiedział cicho, zastanawiając się czy przypadkiem nie zacząć zwiewać - Aria, jak się masz? -zapytał z lekkim uśmiechem.
     Niska, blondwłosa dziewczyna, wycelowała w niego groźnie palcem.
     - Nie próbuj zmieniać tematu! - wykrzyknęła. - Uciekłeś!
     - Kto?- przesunął się w lewo, aby jej palec nie celował w niego. - Właśnie miałem wracać!
     - Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi! - pisnęła oburzona. - Jesteś okropny - mruknęła, nadmuchując policzki jak małe dziecko.
     - Złość piękności szkodzi - stwierdził chłopak, wzruszając ramionami
     - To było naprawdę niemiłe. Nawet nie podziękowałeś za oprowadzenie - mruknęła pod nosem, spoglądając gdzieś w bok.
     - Dziękuję, tajemniczy krasnoludzie za oprowadzenie - powiedział rozbawiony.
     "Czy ona przyszła tylko po to, aby przypomnieć o tym, że nie podziękowałem?" - pomyślał.
     Aria zaczerwieniła się ze złości.
     - Nie jestem krasnoludkiem! - pisnęła. - Piję dużo mleka! To geny, to nie moja wina! - wykrzyknęła. - Wielka stopo - zakończyła z morderczym spojrzeniem.
     Alex o mało nie wybuchł śmiechem 
     - Mała wiedźma z krasnoludkowymi nóżkami.
     - Zimny drań z masą mięśni, zamiast mózgu - burknęła oburzona Aria, zakładając na piersi ręce.
     - Zimny drań... lubię to - stwierdził, patrząc prosto w jej oczy tak, jakby usłyszał komplement życia.
     Aria załamała się. Dlaczego miała nieodparte wrażenie, że to nie koniec ich kłótni i walk? Oprowadzała prawie każdego nowego ucznia po szkole i w sumie na tym kończyła się jej przygoda z nowymi, ale Alex? Coś jej podpowiadało, że to wcale nie koniec.
     Spojrzała na niego spode łba, chmurząc się znacząco.
     - Niech i będzie, zimny draniu - zaironizowała, odwracając się do niego plecami.
     Machnęła do niego ręką na pożegnanie i pełna morderczych myśli, ruszyła do klasy odpowiadającej samorządowi szkolnemu.
     - Jestem sobie zimny drań, ja nie boję się twych ran - zrymował cicho Alex.
     Jakieś dziewczyny schodzące ze schodów, pisnęły na jego widok
     - Och! To ten nowy! - krzyczały i zebrały się w kółeczko tak, aby nie mógł z niego zbyt szybko wyjść.

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział I - "Przeprowadzka"

Orihime: Witajcie! Cóż, to pierwsza notka. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Jeśli będą jakieś błędy od razu Nas informujcie . Liczę na dobrą współpracę! :)
Naff: A ja pragnę dodać, że się cieszę! Zanim cokolwiek wstawiłyśmy na bloga, zyskałyśmy już 3 obserwatorów! Oby tak dalej. Rozdział powstawał bardzo długo, bo zamiast go pisać, zajmowałyśmy się przyszłymi wątkami, ale w końcu się za to zabrałyśmy. Dla lepszego zrozumienia: postacią Arii zajmuję się ja, postacią Alexa Orihime. Reszta jak nam w ręce wpadnie! Zapraszamy do czytania <3.
***

     Był chłodny, wrześniowy poranek. Ciemnowłosy chłopak na motorze z wielkimi bagażami na tyle, zmierzał właśnie ku ciemnej uliczce, gdzie miał spędzić najbliższy rok z dala od rodziny. Niestety, jego przeprowadzka w tej sytuacji była konieczna. W jego poprzednim domu nie działo się zbyt ciekawie. Gdy ojciec zmarł, matka poślubiła byłego boksera. Alex nie był z tego powodu zadowolony, ponieważ jego ojczym znęcał się nad młodszym rodzeństwem. Matka była tak zaślepiona miłością, że nie dostrzegała obecnej sytuacji jej dzieci. Tylko Alex bronił Danny'ego i Callie. Jednak gdy był w szkole, nie mógł ich strzec. Sprawa była na tyle poważna, że postanowił wyprowadzić się z domu w raz z bratem, zaś siostrę powierzył babci - obiecał jej, że gdy ukończy szkołę i będzie zarabiał na życie jak normalny człowiek, wróci po nią. To nie był jednak jedyny powód ich przeprowadzki.
     Pewnego majowego dnia, gdy Alex wracał z treningu, napotkał napotkał trzech zbirów, którzy atakowali bezbronną, niską, zakapturzoną dziewczynę. Nie wyglądała na więcej, niż 12 lat. Spod jej ciemnego kaptura wystawały tylko długie, blond włosy. Alex nie zastanawiając się ani chwili dłużej, postanowił ją uratować. Od dziecka trenował sztuki walki, a więc nie miał problemu z pokonaniem trzech tłuściochów. Na jego nieszczęście, dziewczyna uciekła, a on jako, iż nie miał świadka, został oskarżony o pobicie przykładnych obywateli i trafił do specjalnej szkoły dla kryminalistów.
     Alex cicho westchnął i zaczął się rozpakowywać. Obok niego stanął jego młodszy brat. W ręku trzymał garść popcornu. Zajadał go, chrupiąc tuż nad uchem brata.
     Alex spojrzał zirytowany na 13-latka.
     - Przestań mi chrupać tym popcornem i ułóż te cholerne bokserski w szafie - mówiąc to, rzucił bratu bieliznę.
     Danny nie przejął się tym i dalej chrupał popcorn, zupełnie, jakby oglądał dobry film przyrodniczy pt.: "małpa układająca banany w szafie".
     Po dwóch godzinach rozpakowywania najważniejszych rzeczy, potrzebnych do przeżycia, Alex postanowił, że przejdzie się do nowej szkoły. Radosnym krokiem przemierzał dzielnice plebsu w której przyszło mu mieszkać. Na szczęście szkoła nie była zbyt daleko. Już po kilku minutach jego oczom ukazał się monumentalny, biały budynek. Alex stwierdził, że wygląda trochę jak psychiatryk. Tym bardziej, że już po chwili coś w jednej z klas wybuchło.
     - Czeka mnie ciężki rok...
     Przekroczył wysoką bramę i nim się zorientował, tuż przed nim pojawiła się ciekawska grupa dziewczyn. Piszczały, krzyczały i zachwycały się jego urodą.
     Alex uniósł brew do góry.
     - Jak masz na imię?!
     - Skąd jesteś?!
     - Matko, jakie ciacho!
     Parker uśmiechnął się pod nosem. Przynajmniej raz w życiu dorobił się fanek. Mniejsza z tym, że w psychiatryku.
     Nagle przez tłumy rozchichotanych dziewcząt, zaczął się ktoś przedzierać.
     - Z drogi, pasztety! - usłyszał stanowczy, dziewczęcy głos.
     Tuż przed nim, stanęła blond włosa, sztuczna piękność, wymalowana od stóp do głowy. Uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko i położyła dłoń na jego ramieniu. Zachowywała się tak, jakby znała go naprawdę długi czas. Była aż za otwarta.
     - Cześć. Jestem Catherine i pracuję jako modelka, przydałbyś mi się do modelingu! Jak masz na imię, przystojniaku? - spytała, mrugając uwodzicielsko oczami.
     Alex z wrażenia zapomniał jak ma na imię.
     - A... Alex - oświeciło go.
     - Jąkasz się? - spytała zdziwiona blondynka - Nieważne! Ważne, że jesteś przystojny!
     - A-aha - odpowiedział, patrząc na nią z ukosa.
     Tym razem przez tłum szalonych fanek, zaczął się przedzierać czarnowłosy, nieznajomy chłopak. Niczym niezrażony, odepchnął Catherine na bok.
     - Siema, nieznajomy! Ja też jestem nieznajomym. Nie znam tej szkoły, ale ta szkoła zna mnie. Ciebie też zaraz poznają, chodź - mówiąc to, wyszczerzył się i pociągnął Parkera za sobą przez tłumy zawiedzionych dziewcząt.
     - Jak ci na imię? - spytał.
     - Alex Parker - odpowiedział beznamiętnie Alex.
     Chłopak zaśmiał się jak szaleniec.
     - Parker! To tak jak ci od długopisów! - wykrzyknął.
     Alex uniósł brew i spojrzał na niego jak na idiotę.
     - A ty to niby jak masz na imię? - spytał kpiąco.
     - James. James McZero - odpowiedział poważnie, próbując się najwyraźniej upodobnić do Jamesa Bonda.
     - Zero. Tak myślałem - tym razem to Alex zaśmiał się złowieszczo.
     - Eeeej, to było przykre! - wykrzyknął Jim, wciągając w tym samym momencie Alexa do szkoły.
     - Gdzie mnie prowadzisz? - spytał szarooki, olewając wcześniejszą wypowiedź kolegi.
     - Do Arii.
     - To wy tu balet macie?
     Jim stanął w miejscu i spojrzał na nieznajomego z powagą.
     - Nie obrażaj Arii - odparł, po czym zaczął cieszyć się jak dziecko - Ma takie fajne cycuszki! - krzyknął, macając w górze niewidzialne góry.
     Alex spojrzał na niego jak na idiotę. No, nic, zostało mu tylko czekać, aż James zaprowadzi go do cycatej baletnicy. 
     - Kim jest ta cała Aria? - zapytał po chwili.
     - Przewodnicząca samorządu szkolnego, w sumie to pełni tu każdą rolę - powiedział Jim, wzruszając ramionami - O, właśnie tam stoi!
     Alex jak w spowolnionym filmie akcji, odwrócił się w stronę nieznajomej i został porażony świetlistym blaskiem, odbijających się od jej długich blond włosów, wprawionych w ruch. Odwróciła się w ich stronę i uśmiechnęła promiennie. Jim wystawił przed siebie ręce z gestem pełnym zadowolenia, zaś Aria podbiegła do nich.
     - Ahahaha, cycuszki! - ucieszył się James.
     Aria wyminęła go i zatrzymała się tuż przed Alexem. Parker zmierzył ją od góry do dołu. Jak się okazało, Aria nie była baletnicą, lecz niską blondwłosą, niebieskooką i uroczą dziewczyną, wyglądającą jak mały krasnoludek z przedszkola. W jej oczach odbijała się czysta niewinność. Nie wyglądała, jak kryminalistka, choć... czy pozory czasem nie mylą?
     Dziewczyna uśmiechnęła się do niego miło i wystawiła do niego dłoń.
     - Jestem Aria Bray, przewodnicząca samorządu szkolnego. Chodzę do 1 klasy liceum.
     Alex spojrzał na nią z góry i uścisnął jej dłoń.
     - Alex Parker - odpowiedział z powagą - Wyglądasz jak moja siostra z podstawówki.
     Aria przekręciła nierozumnie głowę w bok.
     - Ha? - spytała słodkim, cieniutkim głosikiem.'
     - No, nie wyglądasz na 16 lat, tylko 10 - odpowiedział wprost, wiecznie beztroski i szczery Alex.
     Aria zaczerwieniła się ze wstydu. Otworzyła buzię, nie wiedząc, co powiedzieć. Była w szoku. Nigdy nie spotkała równie niemiłej osoby, co nieznajomy, stojący przed nią. Chociaż musiała przyznać, że w tej szkole nic już nie jest zaskakujące. 
     - Rumienisz się jak burak - odparł.
     Panna Bray tupnęła wściekle nogą.
     - Za kogo ty się masz, co? - spytała oburzona, marszcząc czoło.
     Parker wzruszył ramionami.
     - Po prostu jestem szczery.
     - I wredny - dokończyła za niego Aria.
     Alex spojrzał na nią morderczo.
     - Masz gadane, krasnoludku.
     - Nie jestem krasnoludkiem, męska żyrafo.
     - O, feministka się znalazła!
     Alex zaśmiał się kpiąco.
     - A ty to co, gej? - prychnęła Aria, zakładając ręce na biodra.
     - Jasne.
     Parker chwycił Jamesa stojącego z boku za ręce i przyciągnął do siebie.
     - Daj buzi! - powiedział słodkim głosikiem, układając usta w dzióbek.
     Jim spojrzał na niego przerażony, a następnie skierował spojrzenie na Arię.
     - Czy on właśnie się zakochał? Czy on chce mnie pocałować? - spytał spanikowany - Boże, muszę się czegoś napić... - dodał, spoglądając zdołowany w bok.
     Aria przywaliła mu z klapka w głowę.
     - Nawet nie myśl o piciu! - pisnęła dziewczęcym, ale groźnym głosikiem.
     - To co wciągamy? - spytał rozbawiony Alex.
     Jim przybił z nim żółwika.
     - To było dobre, stary - wyszczerzył się, ale za chwilę uśmiech zszedł mu z twarzy - Ale jesteś gejem.
     - Do usług.
     Alex oddalił się od niego i ukłonił, niczym prawdziwy kamerdyner.
     Aria zaś westchnęła głośno i przewróciła oczami. Matko, z kim ona musi żyć w tej szkole? Jeden głupi Jim jej wystarczy. Użera się z nim już od dziecka. Boże, oszczędź mnie - pomyślała, patrząc w sufit.
     - Koniec tego. Miałam cię oprowadzić po szkole - powiedziała nachmurzona.
     - To chodź, krasnoludku - odparł Alex ze śmiechem.
     - Nie nazywaj mnie tak! - pisnęła.
     - A jak?-zmierzył ją swymi oczętami
     - Aria! Jestem Aria! - wykrzyknęła, tracąc już swoją cenną cierpliwość. 
     Wyglądała teraz zupełnie jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka.
     Alex nie mógł powstrzymać szczerego uśmiechu. 
     - Dobrze już, Ario , oprowadź mnie - powiedział, ruszając przed siebie.
    Wyciągnął lizaka z kieszeni i zaczął nim wywijać to na prawo to na lewo.
     Dziewczyna spojrzała za nim z lekko otwartą buzią.
     Jej się zdawało, czy szanowny pan Parker uśmiechnął się do niej i... to całkiem szczerze? Kto wie, może nie jest taki zły? Nawet nie wygląda jak ktoś, kto mógłby zrobić innemu człowiekowi krzywdę. Wyglądał zupełnie inaczej, niż wszyscy ludzie w tej szkole. Jak... jak ktoś, kto nie jest kryminalistą. 
     Aria potrząsnęła gwałtownie głową. Nie, nie może sobie zbyt wiele wyobrażać. Zna go dopiero jeden dzień, może się jeszcze okazać zły. 
     Biorąc głęboki wdech, spojrzała na Jamesa, który wciąż stał w jednym miejscu i patrzył się za idącym Alexem z przerażeniem.
     - Naprawdę mu uwierzyłeś, że jest gejem? - spytała cicho, pochylając się ku niemu. - Jesteś głupi, Jim - dodała, śmiejąc się cicho.
     Aria poklepała swojego przyjaciela po plecach na pożegnanie i pobiegła za Alexem, którego przecież miała oprowadzić po szkole. 
     Alex spokojnie rozglądał się po szkole. Kraty w oknach nie sprzyjały przytulnej atmosferze, a ciemno kolorowe ściany przypominały cele więzienną.
     - Wiem, nie jest to szkoła marzeń - zaczęła bezradnym głosem panna Bray - Ale... idzie się przyzwyczaić, naprawdę - mówiąc to, uśmiechnęła się do niego delikatnie - Jest tu dużo miłych osób. Nie wszyscy wyglądają tu tak, jakby popełnili jakieś przestępstwo. Czasem to jakieś niewinne przewinienia. 
     Alex tylko ciężko westchnął i brnął dalej
     - Jest tu jakaś siłownia? - zapytał z nadzieją, gdyż co innego mógł robić w takiej szkole, jak nie ćwiczyć?
     Aria spojrzała na niego spode łba. Cóż, nie był zbyt dobrym słuchaczem, a ona tymczasem chciała go tylko pocieszyć. No, nic! Nie każdy od razu się otwiera.
     - Jest, ale nie radzę tam chodzić - odpowiedziała grzecznie - Jeżeli będzie cię jednak ciekawić - tu wskazała palcem w prawą stronę korytarza - Ostatnia sala, numer 202. 
     Szli dalej, przemierzając długie i szare korytarze, Aria starała się jak najdokładniej wytłumaczyć nowo poznanemu chłopakowi, gdzie co jest. Mijali salę gimnastyczną, chemiczną, pokój nauczycielski i...
     - Tu będzie twoja klasa - powiedziała, stając przy białych drzwiach, przypominających swoim wyglądem psychiatryk - 28 osób, wychowawcą jest ksiądz Ian. Lubi odprawiać nagłe egzorcyzmy, ale nie jest to nic groźnego - mówiąc to, wzruszyła ramionami.
     - Będzie ciekawie - stwierdził głośno chłopak, wyciągając telefon.
     Rozpoczął nową grę w strzelankę. 
     Aria zmrużyła groźnie oczy, patrząc w stronę swojego kolegi. Postanowiła, że będzie kontynuować swoje oprowadzanie.
     - Sala informatyczna, stołówka, samorząd szkolny i moja klasa - mówiąc to, spojrzała na zainteresowanego grą Alexa.
     Nachmurzyła się.
     - Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała, stając przed nim i patrząc na niego groźnie spode łba.
     - Co? ja?
    Alex był podłamany sytuacją i brakiem perspektyw na życie. Spojrzał na nią i wyłączył swą grę
     - Słucham już - stwierdził ozięble.
     Aria potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Postanowiła jednak, że tego nie skomentuje. Jej cierpliwość jest wielka. Dlaczego ma się ugiąć pod ciężarem słów jakiegoś tam Alexa? 
     - Może wróćmy się do pokoju nauczycielskiego - westchnęła ciężko - Poznasz swojego wychowawcę i resztę grona pedagogicznego.
     Mówiąc to, odwróciła się w tył i zaczęła iść przed siebie, przybierając radosny uśmiech. Jej optymizmu nie da się tak łatwo zabić.
     - Mogę spytać dlaczego tu trafiłeś? - zapytała - Nie wyglądasz na kryminalistę.
     - Ale z ciebie optymistka. Myślisz, że nie jestem kryminalistą bo tak nie wyglądam? - lekko zdziwił się jej teorią.
     Aria uśmiechnęła się pod nosem.
     - Jest w tobie coś jeszcze. Coś, co mi nie pozwala tak sądzić - mówiąc to, spojrzała w sufit zamyślona - Może się mylę. W końcu cię nie znam.
     Wzruszyła ramionami, choć uśmiech w dalszym ciągu nie zniknął z jej ust.
     - Hmm? - spojrzał na jej zadowoloną minę i przyspieszył kroku. - Co takiego?
     - Pomimo tego, że jesteś wredny i niemiły, no i zwyzywałeś mnie od krasnoludków - spojrzała na niego morderczo - Zachowujesz się zupełnie inaczej, niż większość ludzi w tej szkole. Sam zrozumiesz o co mi chodzi już po kilku dniach - powiedziała - Och. Tu jest właśnie pokój nauczycielski. Wcześniej ci go pokazywałam, ale byłeś bardziej zainteresowany grą - spojrzała na niego morderczo, po czym zapukała do drzwi. Otworzyły się one z cichym skrzypnięciem. Aria odsunęła się na bok, a tuż obok przeleciał cyrkiel, który wbił się w ścianę.